</frame> 19822017
Zespół Szkół Sportowych  im. Olimpijczyków Śląskich w Mysłowicach
            ODŚWIEŻ STRONĘ

MIKOŁAJKI

6 grudnia 2004
      W przedstawieniach szkolnych zawsze dzieje się coś, co nie powinno się dziać, a najwięcej zabawy jest na próbach. Tym razem to był występ z okazji mikołajków, brało w nim udział ponad dziesięciu skrzatów (o sześciu za dużo), pełno śnieżynek, nawet nie wiem, po co, przecież jak widzowie się napatrzeli na nie to już mieli dość i nie chcieli oglądać dalej, uważali, że reszta będzie tak samo brutalna dla ich oczu, jak taniec zaprezentowany przez śnieżynki. Zapomniałbym o Mikołajach, było ich, aż trzech, z czego jeden był tym Świętym, reszta to przebierańcy ze skręconą nogą.
      Próby do przedstawienia przypominały zabiegi w gabinecie psychiatrycznym, wszyscy robili, co chcieli dopóki lekarz, albo, jak kto woli nauczyciel nie przyszedł. Po przyjściu opiekuna i podaniu nam leku o nazwie " uspokój się, bo jak nie to dostaniesz punkty ujemne" w pierwszych dwóch, może trzech minutach wszystko szło zgodnie ze scenariuszem, po tym czasie leki uspokajające przestały działać i znowu wszyscy robili, co chcieli, mianowicie ja i Papas Palaras śpiewaliśmy piosenkę pod tytułem " Scatman", Izi grał na n-gage, a reszta kombinowała jak by tu zwiać z próby. Gdy już jakoś pani dobrnęła do połowy przedstawienia znowu zaczęły się schody, bo lek posiadał również skutki uboczne, które były widoczne podczas spotkania skrzata o imieniu Bałwanek i Mikołaja (tego prawdziwego). Robili wszystko tylko nie to, co trzeba i zwykła dawka leku "uspokój się…" już nie skutkowała. Na próbie generalnej nareszcie zebrali się wszyscy pacjenci, to znaczy aktorzy. Nareszcie zobaczyliśmy stroje dla skrzatów. Miały być zielone kubraczki, a zamiast tego dostaliśmy jakieś odblaskowe kaftany bezpieczeństwa, chyba po to żeby Mikołaj nas nie rozjechał swoimi saniami, których i tak nie miał.
      Podczas występu miny widzów przypominały żałobników na pogrzebie, tak jakby nie rozumieli, co my do nich mówimy i tylko jeden pierwszoklasista zorientował się, że skrzaty tylko udają, że śpią albo, że w termosie nie ma naprawdę herbaty. Za kulisami niektórzy pacjenci byli poddawani narkozie, która miała uświadomić głodniejszym skrzatom, że mąka to nie jest to samo, co cukier puder i nie jest jadalna.
      W ciągu dnia daliśmy aż pięć występów, po każdym z nich Mikołaj rozdawał jakieś słodycze, chyba nie za świeże, bo Kiki na następny dzień nie za dobrze się czuł. Przed ostatnim spektaklem wszyscy myśleli, że nauczycielka, która nas przygotowywała do tego przedstawienia dostanie nerwicy, bo miała nas podziwiać dyrekcja. W kółko nam powtarzała, że musimy mówić głośno, bo nikt nas nie usłyszy, to samo mówiła na próbach, ale nikt nie miał czasu jej słuchać, bo zawsze znalazło się coś ciekawszego do roboty, jak np. dłubanie w nosie, lub skrobanie się po głowie i narzekanie, że nie umiem zapamiętać tekstu, który jest aż na dwie linijki.
      Ostatecznie można powiedzieć, że występy się udały. Mam nadzieje, że już nikt nie będzie nas faszerował tak bardzo lekiem "uspokój się, bo jak nie to dostaniesz punkty ujemne"

                  Teks - Aczki / zatwierdzone przez Papas Palaras /
Serwis fotograficzny - Jolanta Gutowska

 

 


Zespół Szkół Sportowych w Mysłowicach