Bajka o elektrycerzu Vegaterusie i jego przygodach

autor: Wojciech Kornasiewicz IIB

 

 

Dawno temu żył robot o imieniu Vegaterus. Usłyszał, że król Labtec poszukuje rycerza do gwardii przybocznej. Była to bardzo zaszczytna funkcja, a więc władca organizował turniej, który miał wyłonić najlepszego elektrycerza. Pożegnał się więc ze swojš rodzinš, oraz z misiem Kreacjuszem, wzišł ze sobš pudełko z gwiazdkami, które zawsze go wybawiało z kłopotów jakich nigdy nie brakowało w kosmosie. Dwa dni wędrówki minęły nim zobaczył miasto Exodia- stolicę królestwa, gdzie miały odbywać się zawody. Stanšł przed gospodš i pomyœlał, że dobrze byłoby wypoczšć przed jutrzejszym dniem, bo igrzyska mogš nie być łatwe. Wszedł, poprosił o pokój, oraz olej i dokręcenie œrubek i poszedł spać. Gdy się obudził, ujrzał dwa wschodzšce słońca, co oznaczało rozpoczęcie nowego dnia. Zebrał więc swoje rzeczy i jak najszybciej opuœcił gospodę w obawie spóŸnienia się na turniej. Po pół
godzinie truchtu nasz bohater dotarł pod stadion Comarion, gdzie zwykle odbywały
się takie uroczystoœci. Ujrzał tam wielu Elektrycerzy, którzy tak jak on mieli nadzieję, że zwyciężš. Wœród nich nieoczekiwanie spotkał swojego dawnego przyjaciela, zwał się on Giga Bajt. Powitali się radoœnie i w tym momencie drzwi się otwarły i wkroczyli na stadion. Na œrodku stadionu stała niewielka wieża, gdzie znajdował się władca robotów.
-Witajcie przybysze!- Odezwał się król.- Jak wiecie, postanowiłem zorganizować turniej, a zwycięzca tych zawodów zostanie jednym z rycerzy mojej gwardii przybocznej. A zatem życzę wszystkim powodzenia. Pierwszym waszym zadaniem będzie przyniesienie mi Topora Tatamila, który znajduje się w mieœcie Gernshore, macie na to dwa dni czasu.
Nie było to proste zadanie, ponieważ każdy, kto dotknšł topora tracił pamięć. Szczęœliwym przypadkiem Vegaterus o tym wiedział, gdyż kiedy był małym robocikiem jego tata opowiadał mu o tym toporze. Wraz ze swoim przyjacielem wyruszył więc do Gernshore. Po dwóch godzinach dotarli do miasta, gdyż nie było zbytnio oddalone od Exodi. W mieœcie pytali wszystkich napotkanych przechodniów, gdzie znajduje się Tatamilowa broń, lecz nikt tego nie wiedział. W końcu jakiœ staruszek powiedział:
- My tego nie wiemy, lecz stary mędrzec o imieniu Gerkolus wie. Udajcie się do niego, a znajdziecie odpowiedŸ na wasze pytania.
Mędrzec mieszkał na wzgórku w œrodku miasta, więc nie trudno było do niego trafić.
Powiedział im, że topór znajduje się poœrodku labiryntu rozprzestrzeniajšcego się pod miastem. Niestety. Oprócz tego, że topór powodował utratę pamięci u każdego, kto
go dotknšł, było jeszcze to, że jest strzeżony przez olbrzymiego potwora Atrefacjusza. Było to stworzenie potworne: pół słoń- pół tygrys. Rycerze przerazili się nieco tš wiadomoœciš, potrafili, bowiem rozkręcać wszystkie œrubki, albo utoczyć pół litra oleju, ale walka z żywym potworem to, co innego, postanowili jednak spróbować. Gdy dotarli do wieży, gdzie znajdowało się zejœcie do podziemi, postanowili trochę odpoczšć, naradzić się. ZnaleŸli przy wyjœciu kilka pochodni, wzięli więc dwie i ruszyli. Szli tak i szli, kiedy nagle usłyszeli głoœny
ryk. Vegaterus ze strachu przypomniał sobie, że ma pudełko ze swoimi gwiazdkami, wyjšł je i trzymał w pogotowiu, gwiazdki jarzyły się blado. Wreszcie ujrzeli poczwarę, Vegaterus rzucił w niš aż dwie gwiazdki. Olbrzymi potwór nagle skamieniał i rozpadł się w drobny mak. Giga Bajt był mile zaskoczony tym obrotem sprawy i nie krył zdziwienia. Po godzinie marszu ujrzeli przed sobš w wielkiej sali topór Tatamila.
Ucieszyli się obydwaj pamiętajšc jednak o przestrodze wymazania pamięci. A więc założyli ochronne rękawice i przy ich pomocy włożyli topór do plecaka, aby móc go przetransportować bezpiecznie do Exodi. Król bardzo ucieszył się, że jako pierwsi
ukończyli zadanie. Władca ogłosił tydzień przerwy przed kolejnym zadaniem, więc mieli czas zwiedzić pięknš stolicę kraju. Czas minšł im bardzo szybko, dlatego zdziwili się, gdy w ich drzwiach mieszkania stanšł posłaniec od króla z wiadomoœciš takiej oto treœci:
"Z powodu braku czasu oraz chęci, zawiadamiania was bez żadnych ceregieli przez posłańca oto one. Macie rozwišzć: Co to jest za miejsce, które nie ma ani œcian, ani murów, ani krat, a którego nikt nigdy jeszcze nie opuœcił, ani nie opuœci?? Na odpowiedŸ pozostawiam wam jeden dzień."
W tym momencie na ulicach zapadła cisza, gdyż władca rozkazał aby nic nie zakłócało spokoju elektrycerzy przed rozwišzaniem zagadki. Vegaterus i jego przyjaciel długo się głowili, myœleli i szukali w ksišżkach odpowiedzi, ale nie umieli jej znaleŸć.
Giga Bajt powiedział w końcu, że odpowiedzi można szukać w całym kosmosie, wtedy to
Vegaterusa olœniło i zakrzyknšł:
-Tak, mam. Odpowiedziš jest kosmos.
Z radoœci, aż podskoczył. Następnego dnia z samego rana pobiegli do króla z odpowiedziš. Król był pod wrażeniem i oznajmił im treœć nasępnego zadania. Brzmiała ona tak:
-A więc dobrze, po zwycięskim przejœciu dwóch tak ciężkich prób przyszła pora na trzeciš i ostatniš. Będzie to turniej elktrycerski na planecie Bacedron. Dotrzecie na niš jutro statkiem Dioptryk. A teraz idżcie przygotować się do podróży.

Na statku znajdwało się pełno roboluksusów np.: baseny oleju z najwyższej półki, Ÿródła
czystej energi, sale rozrywki itd. Na wyznaczonš planetę wraz z resztš elktrycerzy dotarli tak jak mówił władca następnego dnia. Planeta była wielkim pustkowiem, pozbawionym wszelkiego życia, dlatego wybrano jš na elektrycerski turniej.

Perwsze walki miały być rozegrane po południu, więc mieli trochę czasu, żeby się
przygotować. Pierwsze walki rozpoczęły się na pustkowiu imienia Deliversyz. Po stoczeniu dziesięciu wygranych walk Vegaterus doszedłdo finału. Giga Bajtowi z troszkę gorszym wynikiem także udało się przejœć do ostatniej finałowej walki.
Zrzšdzeniem losu przyjaciele musieli walczyć ze sobš i bardzo ich to zmartwiło.
Postanowili więc razem oznajmić królowi, że nie będš ze sobš walczyć z powodu ich wielkiej przyjaŸni i że wolš być dalej zwyczajnymi elektrycerzami, niż gdyby mieli zerwać swš wielkš przyjaŸń. Władca był tak zachwycony postawš przyjaciół, że postanowił przyjšć obydwa roboty do swojej straży przybocznej. I tak też się stało.